Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uczennica jędrzejowskiej szkoły Michalina Ryńska laureatką 3 miejsca w ogólnopolskim konkursie świątecznym

Opracowała: albo
Michalina Ryńska - nastolatka z Jędrzejowa ma wielki talent literacki
Michalina Ryńska - nastolatka z Jędrzejowa ma wielki talent literacki archiwum prywatne
Kolejny sukces Michaliny Ryńskiej, uczennicy Szkoły Podstawowej numer 2 w Jędrzejowie w ogólnopolskim konkursie literackim "Święty Mikołaj w oczach dzieci" ogłoszony przez szkołę w Lublinie. Michalina pisząc pracę pod tytułem "Skradziony ptyś" zajęła 3 miejsce. W czerwcu, pracą poruszającą trudny temat choroby i przeciwności losu, pod tytułem "Kolory życia" dziewczynka zdobyła 1 miejsce.

"Skradziony ptyś" to opowiadanie, którym 14-letnia Michalina Ryńska uczennica klasy 8b Szkoły Podstawowej numer 2 w Jędrzejowie, zdobyła 3 miejsce w ogólnopolskim konkursie literackim pod tytułem "Święty Mikołaj w oczach dzieci". Konkurs został ogłoszony przez Szkołę Podstawową numer 19 w Lublinie.

"Skradziony ptyś" to opowieść o tym, jak tytułowy skradziony przez malca ptyś może zmienić perspektywę dwunastoletniego dziecka na postrzeganie świata i jego nierówności. To także opowieść o tym, że święty Mikołaj naprawdę istnieje i można go odnaleźć w każdym człowieku.

Poziom konkursu był bardzo wysoki, a prace oceniali wybitni krajowi poloniści, między innymi doktor habilitowany Lech Giemza - pracownik naukowy Wydziału Nauk Humanistycznych, profesor KUL, Anna Łyczewska - sekretarz Lubelskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, Bożena Jankiewicz - przewodnicząca Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów oddział w Lublinie, długoletni metodyk i nauczyciel języka polskiego.

Dyplomy wraz z wysokimi nagrodami pieniężnymi zostały rozdane 7 grudnia w Filharmonii Lubelskiej.

Michalina Ryńska - wszechstronnie uzdolniona uczennica
14-letnia Michalina Ryńska o swojej pasji do pisania mówi tak:
- Mam wszechstronne zainteresowania, ale pisanie jest moją pasją. Pozwala choć na chwilę przenieść się do innego świata, puścić wodze fantazji, chociaż tylko na papierze to jednak staram się w moich opowiadaniach wykreować lepszą rzeczywistość, pełną życzliwości ludzkiej, dobroci, współczucia. Chcę pokazać jak ogromną rolę w naszym życiu odgrywają przyjaciele, tolerancja i niesienie pomocy innym. Mam nadzieję, że moje prace staną się inspiracją dla osób, które je czytają, do lepszego postępowania w życiu - mówi nastolatka.

Pisanie radością życia
Michalina Ryńska to wzorowa uczennica, która praktycznie w każdym konkursie, w którym bierze udział zdobywa wysokie miejsca.
W ostatnim czasie, dziewczynka została zdobywczynią pierwszego miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Literackim "Jak uszczypnie będzie znak" imienia Anny Szewczyk-Konefał.

Laureatka pisze swoje prace od kierunkiem polonistki Marii Liburskiej.

Praca nosiła tytuł "Kolory życia" i poruszała bardzo trudny temat choroby, walki o życie i zdrowie. Te tematy nastolatka rozumie doskonale, dlatego jej prace poruszają i wzruszają czytelników.

Przedstawiamy pracę Michaliny, która w ostatnim konkursie w Lublinie zdobyła 3 miejsce.

"Skradziony ptyś"

"Był mroźny, grudniowy dzień. Szłam zamyślona ulicą, a spadające płatki śniegu, połyskujące w słońcu jak diamenty, tworzyły wokół magiczną, bajkową atmosferę. Po moich policzkach spływały łzy. Łzy złości. Właśnie pokłóciłam się z mamą, bo nie chciała kupić mi nowego telefonu i zdenerwowana wybiegłam z domu. Przecież rodzice powinni spełniać zachcianki dzieci. Dobrze się uczę, więc zasłużyłam na niego. Mama powiedziała mi, że musi mi najpierw kupić kurtkę i buty, a potem pomyśli o telefonie. Postanowiłam polepszyć sobie humor ogromnym ciachem. Weszłam do cukierni. Kolejka była bardzo długa. To nawet dobrze, bo miałam czas, żeby zastanowić się co kupię. Przy ladzie, z boku, stał mały chłopiec i wpatrywał się w słodkości. Zwróciłam na niego uwagę, bo był jakiś dziwny. Miał brudną kurtkę, a na nogach dziurawe trampki. Kolejka przede mną zmniejszała się, a on stał przez cały czas niemal nieruchomo.

Wybrałam sobie największego ptysia. Może taka dawka słodyczy poprawi mi nastrój. Wychodząc ze sklepu, nagle ktoś mnie potrącił, a w ręce został mi pusty talerzyk. Mój ptyś zniknął! Zobaczyłam uciekającego chłopca, tego samego, który pożerał wzrokiem wypieki w cukierni. Wtedy zrozumiałam. On ukradł mi ptysia! Nie daruję mu tego! Rozpoczęłam pościg. Mały złodziejaszek wbiegł do ogromnej, zniszczonej kamienicy. Udało mi się go dogonić.

- Hej, złodzieju, masz moje ciastko! Oddawaj!- krzyknęłam

Pomimo panującego w długim, śmierdzącym korytarzu półmroku, dostrzegłam w oczach chłopaka łzy

- Ja…ja przepraszam, nie rób mi krzywdy, weź swojego ptysia- wyjąkał malec i wyciągnął w moją stronę brudną dłoń, w której trzymał zgniecione ciastko.

Mój słodki lek na zły humor wyglądał mało apetycznie

- Dlaczego go ukradłeś? Przecież kosztuje tylko kilka złotych! Nie mogłeś sam go sobie kupić?

- Ja…ja…nie mam pieniędzy. Jestem głodny. I…i…tak bardzo chciałem się przekonać jak to smakuje - szlochał chłopczyk.

- Jak to? Nigdy nie jadłeś ptysia? Chyba żartujesz?! Idziemy do twoich rodziców, wszystko im opowiem i zażądam zwrotu pieniędzy.

- Proszę cię, nie mów nic mojej mamie, proszę…

Dzieciak był zapłakany i przerażony. Zrobiło mi się go żal.

- Dobrze, tym razem ci daruję, a ptysia……no cóż, zjedz go. Teraz bardziej przypomina rozgniecioną plastelinę, niż super ciacho na polepszenie humoru.

I zanim dokończyłam zdanie urwisa już nie było. Gdzieś w głębi trzasnęły drzwi. Wyszłam na ulicę. Zapadał zmrok, a w oknach zapalały się światła. I nagle, w jednym z nich dostrzegłam mojego małego złodzieja. Stał obok drobnej, chudej dziewczynki i karmił ją ptysiową miazgą. Podeszłam bliżej okna. Widać było, że w mieszkaniu jest ogromny bałagan. Na łóżku leżała kobieta. Chyba spała.

Mały zniknął, a po chwili wszedł do pokoju z kubkiem w ręce i postawił go na stoliku przy łóżku. Potem przytulił śpiącą kobietę, okrył ją kocem i pocałował w policzek. Światło zgasło.

Nie wiem jak długo stałam nieruchomo wpatrzona w to ciemne już okno. To co zobaczyłam zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Wróciłam do domu. Cały czas myślałam o wydarzeniach tego dnia. Nie mogłam zasnąć. Mama po cichu weszła do mojego pokoju, okryła mnie kocem i pocałowała w policzek. Udawałam, że śpię. Cichutko się rozpłakałam, bo przed oczami miałam małego chłopca, okrywającego kocem kobietę i całującego ją w policzek. Biedny malec. Ja mam wspaniałych rodziców, którzy robią wszystko, żebym była szczęśliwa, o nic nie muszę się martwić, a on zamiast być beztroskim malcem zachowuje się jak dorosły.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Postanowiłam, że zaraz po lekcjach spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej o moim małym złodzieju. Poszłam do kamienicy w której mieszkał. Jakaś starsza pani powiedziała mi, że ten chłopczyk ma 6 lat, jego tata nie żyje, a mama jest ciężko chora. Krzysiu, bo tak ma na imię, opiekuje się i mamą i 3 letnią siostrą Anią, pomaga w domu, chodzi na zakupy, a kiedy jego mama czuje się gorzej wzywa lekarza.

Z każdym usłyszanym słowem moje serce rozpadało się na milion kawałków. Jak 6-latek może opiekować się rodziną? Ja mam 12 lat, uczę się, spotykam z przyjaciółmi, bawię. Mamie prawie nie pomagam, bo akurat na to brakuje mi czasu.

Wracając do domu, weszłam do kościoła. Wpatrzona w obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem podjęłam decyzję:

- Pomogę Krzysiowi! Tak! Zrobię wszystko, żeby te biedne dzieci poczuły się szczęśliwe!

Powiesiłam w szkole ogłoszenie, że zbieram niepotrzebne zabawki, mile widziane będą też ubranka dla 6-latka i 3-letniej dziewczynki, oraz słodycze. Pod plakatem ustawiłam ogromne pudło.

Po 2 dniach było pełne. Wszystko poukładałam, zapakowałam w ozdobny papier i postanowiłam, że wczesnym rankiem zaniosę prezenty i zostawię pod drzwiami Krzysia. Ale najpierw kupię jeszcze ptysie, największe jakie będą w cukierni i dołączę je do podarunku. Pojawił się jednak ogromy problem: jak ja sama doniosę te paczki do starej kamienicy? Na przemyślenie tego miałam całą noc. Rano okazało się, że problem rozwiązał się sam. Spadło mnóstwo śniegu, więc postanowiłam, że zawiozę wszystko na sankach. Nigdy nie zapomnę, jak wczesnym rankiem, podekscytowana, z mocno bijącym sercem, ciągnęłam po chodniku sanki, na których była ogromna sterta paczek, paczuszek i zawiniątek. Mijający mnie przechodnie patrzyli na mnie z zaciekawieniem i uśmiechem. Podarunki ustawiłam pod drzwiami mieszkania Krzysia i kiedy kładłam tę ostatnią, z ptysiami, nagle…. drzwi się otworzyły i stanął w nich chłopiec. Tego widoku nie zapomnę do końca życia! Jego oczy wpatrzone były w stos prezentów, usta ułożyły się w ogromny uśmiech i krzyknął:

- Mikołaj! Przyszedł do nas Mikołaj! Hura! Tak długo na to czekałem! Myślałem, że o nas już całkiem zapomniał!

Obok Krzysia stanęła zaspana Ania.

- Co to Mikołaj? Krzysiu, dlaczego tak krzyczysz? Powiedz mi, co to Mikołaj? I …. co to za prezenty?

- Anuś, Mikołaj to taki dobry pan, jest świętym, wysoko w niebie, i on opiekuje się dziećmi, i biednymi, i daje prezenty, i o nas też pamiętał!

Stałam jak kamienny posąg. Nie mogłam się ruszyć, ani wypowiedzieć słowa. Uświadomiłam sobie, że jest 6 grudnia, dzień Świętego Mikołaja. Jednocześnie zrozumiałam, że te dzieci nigdy nie dostały prezentów. Ania nie wiedziała nawet, kim był Święty Mikołaj.

Po chwili chłopiec mnie zauważył.

- Co ty tu robisz? Ja już nie mam twojego ptysia…- powiedział wystraszony.

- Przyszłam do ciebie i przyniosłam ci ptysie, dla ciebie, siostry i mamy.

-Przysłał Cię Mikołaj?! Pomagasz Mikołajowi?! –malec krzyczał tak głośno, że z sąsiedniego mieszkania wyjrzała starsza pani, żeby zobaczyć co się dzieje.

-Ja…ja…- wyjąkałam- tak, pomagam Świętemu Mikołajowi. Poprosił mnie, żebym przyniosła ci te wszystkie prezenty, bo on sam jest dzisiaj bardzo zajęty.

Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak….. Dzieci zamiast zacząć rozpakowywać podarunki dosłownie rzuciły się na mnie, zaczęły ściskać, całować i dziękować. W drzwiach stanęła mama dzieciaków. Oczy miała pełne łez, ale to były najszczęśliwsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam.

- Dziękuję Pani, teraz i ja wierzę w Świętego Mikołaja- powiedziała do mnie cichutko.

Kiedy wróciłam do domu, na łóżku znalazłam małą paczuszkę, a w niej telefon. Mikołaj o mnie też nie zapomniał. Byłam mu wdzięczna za podarunek, ale o wiele większym prezentem była radość i wdzięczność, którą okazali mi Krzyś i Ania.

Od tego dnia minęły już 4 lata. Mogę powiedzieć, że był to dzień, w którym Święty Mikołaj wskazał mi drogę, jaką chcę iść przez życie.

Nadal pomagam Mikołajowi. Organizuję zbiórki zabawek, ubrań i innych potrzebnych rzeczy. W moją działalność zaangażowałam całą rodzinę. Postanowiłam, że kiedy będę już dorosła, założę fundację pod nazwą „Pomocnicy Świętego Mikołaja”, która będzie pomagała biednym rodzinom. I to nie tylko 6 grudnia, ale przez cały rok. Moimi najbliższymi współpracownikami będą Krzyś i Ania . Każdego roku, 6 grudnia, sami będziemy rozdawać paczki naszym podopiecznym, a potem, jeśli tylko będzie leżał śnieg, spakujemy paczki na sanki i idąc ulicami miasta będziemy rozdawali drobne upominki napotkanym dzieciom. Prezenty i ptysie, tak dla osłody.

Każde dziecko i każdy dorosły musi wiedzieć kim był święty Mikołaj i jaką radość daje pomaganie potrzebującym.

Takie jest moje marzenie i wierzę, że święty Mikołaj pomoże mi je spełnić."

POLECAMY:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jedrzejow.naszemiasto.pl Nasze Miasto